
Skrzydła możliwości, czy bagaż doświadczeń?
Kiedy przychodzimy na ziemię z niczym nieograniczonego boskiego świata, nie pamiętamy. Bliscy wpatrują się w duże, modrakowe oczy i mówią: „anioł zszedł na ziemię”. Przez większość czasu naszym jedynym „niebem” jest łóżeczko. Jesteśmy jak świetliki, przynoszące na ziemię światło Boga. Skrzydła wprawiają w ruch naszą duszę, byśmy z lekkością i swobodą mogli poznawać nowy świat. Mamy być aniołami dla zmęczonych i przewodnikami dla błądzących.
Czas mija, a my poddani ideologiom umysłowym naszych bliskich i opiekunów, kształtowani przez ich przekonania i zasady, tracimy wolność. Skrzydła przyrastają i karłowacieją.
Coraz mniej światła, coraz mniejsze skrzydła.
Żyjąc według określonej matrycy dorastamy i zaczynamy sprawdzać, doświadczając wszystkiego, co mogłoby nam przywrócić pamięć boskiej iskry i niewinności. Wspomagamy, wspieramy, odciążamy, kochamy, zamieniając powoli skrzydła na bagaż, by pomieścić w nim los tych, w których pragniemy wzniecić światło. Odciążamy, dzieląc ból, zwątpienie i bezsens istnienia.
Skrzydła powoli tracą znaczenie, a stają się workiem ludzkich doświadczeń.
Czas znów zacząć latać. Czas rozpoznać, co nie należy do nas, a co przyjęliśmy w swej wspaniałomyślności i wyrozumiałości. Czas oddać los w ręce tych, do których należy, bo tylko odzyskując skrzydła możemy otulić i dać ciepło. Tylko skrzydła możliwości, z jakimi przychodzimy na świat, nadadzą pędu w doświadczaniu wolności.