Mam wreszcie czas dzisiaj zrobić coś, na co przez ostatnie miesiące brakło mi tego czasu. Po powrocie znad jeziora, pozwalając sobie na słodkie lenistwo (wcale nie przy cieście), ale przy kawie i truskawkach, przeglądałam na Instagramie BIO tych, którzy mnie inspirują i których profile chętnie czytam. Co jeden opis to lepszy, a wszystkie niemalże przejrzyście określają kim dana osoba jest i czym się zajmuje. Za żadne licho nie potrafię stworzyć jednoznacznego opisu.
Jak nazwać nienazwane?
Co jeden opis to lepszy, a wszystkie niemalże przejrzyście określają kim dana osoba jest i czym się zajmuje. Za żadne licho nie potrafię stworzyć jednoznacznego opisu. Stworzenie go bowiem wiąże się z nazwaniem siebie, zdefiniowaniem i określeniem.
A to oznacza jedno – albo i więcej…
– że nie mam sprecyzowanej nazwy
– że nie wiem sama dokładnie kim jestem i co robię
– że nie wiem czego chcę – albo i nie
– że mam za dużo zainteresowań, lub
– nie umiem siebie nazwać i mam problem z tożsamością.
I zaraz zwariuję od tych nieszczęsnych ocen siebie samej.
Wreszcie… W ciszy słyszę słowa:
Czy można definiować coś, co jest wszystkim we wszechrzeczach? Czy można nadać nazwę temu, co podlega ciągłym przemianom i ciągle jest w drodze? To tak jak WODA, która w kroplach deszczu spada na ziemię… pojawia się znikąd i przeobraża w potok, rzeki, po to, by stać się nieograniczonym oceanem.
… …
- Ciekawi mnie wszystko co pobudza do rozwoju.
- Kocham to, co wpływa na uwolnienie drzemiących we mnie mocy.
- Zajmuję się tym co na przystanku życia napełni mnie energią do kolejnego przystanku.
A dokąd zmierzam?
Do wypełnienia mojego przeznaczenia, celu, który wykracza daleko poza wyprawę do sklepu czy podróż do sąsiedniego miasta. Choć i to mnie cieszy.
Zmierzam do powołania ŻYCIA, które otrzymałam na samym początku inkarnacji, wypełnienia szansy na stanie się boskością.
Nie zatrzymuję się… Idę dalej.

Co o tym myślisz?