Któż z nas nie zna smutku, beznadziejności, apatii, goryczy. Chyba nie ma osób, które nie doświadczyły choć raz takich stanów emocjonalnych czy epizodów związanych z depresją, które nie pozwalają egzystować, a co dopiero żyć.

W internecie, książkach, naukowych publikacjach można znaleźć definicję depresji.

A czym dla mnie jest depresja?

Słownik podaje:

  • „obszar leżący poniżej poziomu morza”;
  • „obszar obniżonego ciśnienia atmosferycznego”.

Nie bez przyczyny stan głębokiego smutku ma taką nazwę. Oczywiście, aby można było stwierdzić czy to na pewno jest depresja, muszą być spełnione inne czynniki i warunki, które definiują ten stan jako depresję.

Kiedy pod wpływem trudnych historii, doświadczeń, przykrych sytuacji doznajemy bolesnych uczuć, pierwsza nasza reakcja jest taka, by jak najszybciej pozbyć się bólu. Bo przecież kto ma siły i odwagę świadomie je przeżywać, wręcz celebrować.

Lęk przed bolesnymi uczuciami i emocjami nie pozwala nam na świadome ich przeżywanie. Zamykamy wówczas oczy i odwracamy wzrok, bo…

  • ten smutek przypomina o zmarłej matce;
  • bezsilność nosi imię zagubionego w życiu dziecka;
  • poczucie winy ma twarz ukochanego, dla którego nie byłam dość dobra, by pozostał.

Każde uczucie niechciane przybiera twarz osoby, po której pozostała pustka. Jak się nazywa? Śmierć, odrzucenie, opuszczenie, zdrada.

Pielęgnowane uczucia zadomawiają się w naszym wnętrzu. Pozwalamy im pozostać na chwilę, bo dzięki niemu jesteśmy bliżej „straty”. Dzięki niemu bliska osoba żyje w nas nadal, w formie którą dobrze znaliśmy. Nie zauważamy, że przykre emocje pozwalają choć na chwilę zatrzymać utraconą osobę. Puszczają korzenie i rozrastają się tworząc coraz mniej miejsca, które staje się „ciemną doliną”, z której nie widać światła. Mija czas i nie zauważamy, że dół pielęgnowanych uczuć stał się grobem, z którego nie ma wyjścia, bo nie ma ŻYCIA.

depresja

W depresję łatwo wpaść jeżeli doświadczenie, relacja, sytuacja, w którą angażujemy całego siebie zostaje zachwiana. Jeżeli to, co straciliśmy było całym światem i sensem naszego życia i egzystencji to utrata tego celu niesie „śmierć”.

Wyzwolenie

Dla mnie idealnym porównaniem wyjścia z depresji jest biblijna przypowieść o śmierci Łazarza, któremu z pomocą przychodzi Jezus.

Wyjście ze stanu depresyjnego samemu jest raczej niemożliwe. Nadzieja, że chory sam poprosi o pomoc kogokolwiek jest nikła. Jezus w przypowieści symbolizuje tego, który po prośbie skierowanej do Boga ma moc wydobyć przyjaciela na światło. Łazarz wychodzi mając ręce i nogi związane opaskami. Jest więźniem tego, co go unieruchomiło. Człowiekiem uosabiającym Łazarza jest ten, który zamroził w sobie ból uczuć do tego stopnia, że nie mógł nic zrobić, nie mógł działać i nie mógł samodzielnie chodzić.

To, co pozwala wydostać się z „doliny śmierci” pełnej ciemności i lęku jest świadome przeżycie emocji, od których odwracamy wzrok. Emocje przypominają nam o tych, których utraciliśmy. Wpędzają w „ciemny dół”, w który trzeba wpuścić światło, zrobić porządek i wykorzenić strach, lęk, smutek i poczucie winy. Wrócić do miejsca, w którym zakopaliśmy utratę bliskiej osoby nie pożegnawszy jej.

Jest to możliwe tylko w jeden sposób.

Skieruj wzrok na twarz ukochanej osoby ze smutkiem, lękiem, nie odwracaj oczu, ale popatrz i pozwól odejść, zabierając ze sobą wspomnienia, które wspólnie przeżywane wyzwalały uczucia bliskości i radości.

Trudne, bo pełne bólu, ale będące jedynym sposobem, by nie zamykać się na nowe życie i nowe doświadczenia.

L.S.
signature
Subskrybuj, jeśli chcesz więcej
Zarejestruj się za pomocą swojego adresu e-mail
Tagi

Co o tym sądzisz?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Brak komentarzy jak do tej pory :(