Poranne refleksje przy kawie
Każdego ranka lubię mieć czas tylko dla siebie. Odkąd pamiętam wstaję wcześnie, o ok. 5.00-5.30. Biorę prysznic, wyprowadzam moją Dixi, karmię koty i wykonuję powitanie słońca – czasem poprzez ćwiczenia, czasem w formie spaceru.
A potem… potem zaparzam kawę, siadam i snuję marzenia, wspominam lub po prostu siedzę. Medytuję trzymając w dłoniach kubek aromatycznej, czarnej kawy.
Mam kolejną okazję – pojawiając się na ziemi – wcielić w życie Ducha, który mnie ożywił, umocnił i sprowadził tutaj. Ten Duch pragnie się przejawić poprzez moją osobowość, talenty, dary, przez moje ciało i umysł, który jest jak rzeka niosąca strumień wiedzy i ożywiającą wszelkie projekty energią. Ten Duch, który zna mnie od samego początku, od wielu wcieleń pragnie, bym stała się naczyniem dla jego darów. Bym stała się narzędziem dla jego działań.
Moja osobowość i fizyczność musi zatem stać się wreszcie gotowa, by pośród tylu informacji, wiedzy, nauczycieli, nieść światło tym, którzy go poszukują. Nieść cień, tym którzy spaleni ogniem czekają na chwilę chłodu, by doznać ulgi.
To nasza nowa praca, nowe widzenie, nowe przekonania, które pozwalają wcielić w życie to wszystko, z czym tutaj przyszliśmy.
A Słowo Ciałem się stało.
Wyruszając w tę podróż z poczuciem misji można nie unieść tej odpowiedzialności. Robiąc zaś krok z poczuciem ciekawości i zaangażowania, z lekkością i pasją, na pewno zajdę dalej.

Co o tym myślisz?