No i jestem znów w domu, po intensywnej lecz pełnej przeżyć podróży. W Tbilisi spędziłam 7 całych dni, upalnych, gorących, wypełnionych kolorami i poznawaniem kultury Georgii. Ta nazwa przypomina mi kwiat – georginię (dalię), jakże nazwę pasującą do tego malowniczego kraju. Zdecydowanie siedem dni to za mało, by poznać lepiej, zobaczyć więcej, szczególnie w takie temperatury.
To był dla mnie czas refleksji, marzeń i wniosków, a dostojne góry Kaukazu umożliwiały takie zupełne zresetowanie się i zdystansowanie od codzienności i rutyny.
Za dużo by pisać o każdej atrakcji, więc dzielę się wspomnieniami.
Mówią: „Wszystko co dobre, szybko się kończy”. Wcale nie! Wszystko co dobre zapada w serce i pozostaje na zawsze, w fotografii, myślach, sercu i w relacjach, jakie tam nawiązaliśmy. Wszystko co dobre, pozostaje, choć w innej formie.