Moja historia – przełom
W 2008 roku, kiedy w moim życiu nastąpił przełom czułam, że coś wisi w powietrzu. Znamy powiedzenie „cisza przed burzą”. Praca nie dawała mi satysfakcji. Malżeństwo przyniosło rozczarowanie. Relacje były płutkie i powierzchowne. Przechodziłam przez etapy smutku przeplatane chwilami nadziei. Pomiędzy nimi łapałam oddech i łyk chwilowego wytchnienia, kiedy odczuwałam błogą ciszę. Wewnątrz słyszałam głos „jestem z tobą, cokolwiek będzie się działo”. Tych słów uczepiłam się jak dryfującej tratwy na oceanie, który miał mnie za chwilę pochłonąć. Wokół otaczała mnie dziwna aura, jakbym była osadzona w oku ogromnej trąby powietrznej. Na zewnątrz mego życia huragan burzył wszystko co otrzymałam, zbudowałam, a ja stałam chwilowo w bezruchu, zaglądając przez małe okienko jak zapada mi się świat.
Taki obraz mam przed oczami, kiedy wracam w wyobraźni do tamtego czasu.
Czułam wewnątrz wszystkimi zmysłami, że nadchodzą duże zmiany. Wiedziałam, że ma to związek z pracą i moim małżeństwem, ale nie przypuszczałam, że ta zmiana dotknie pozostałych obszarów życia.
Tak oto zmiany zewnętrzne jakie zaszły, przyczyniły się do mojej osobistej przemiany. Kiedy przygotowujemy się do zmian w życiu, to zawsze chodzi to transformację wewnętrzną. Każda zmiana na gruncie fizycznym kształtuje nową osobę, jaką się stajemy. Po zmianach już nigdy nie jesteśmy tacy sami, bo zmiany mają za zadanie przebudowę naszych starych wyobrażeń i przekonań.
Okoliczności zwiastujące ciemną noc duszy
Kiedy nasza dusza pragnie wyzwolić się z murów przekonań i rozwinąć skrzydła, by zrealizować swe powołanie a my opieramy się, zostaną tak stworzone okoliczności by nas złamać i popchnąć w jak najlepszym dla nas kierunku.

- Pierwszym i najczęstszym objawem jest po prostu chęć uczieczki z miejsca, w którym się znajdujemy: praca, środowisko, rodzina, małżonek, dzieci. Zaczynamy dostrzegać, że nie odnajdujemy się w tej roli lub że to, co na początku zwabiło nas do podjęcia decyzji, straciło swoją ważność. Zaczynamy czuć ciężar lub mamy poczucie, że jeśli dłużej pozostaniemy w tym miejscu, w tej relacji to udusimy się. Tak więc przytłoczenie codzienną rutyną jest pierwszym z takich objawów.
- Kolejnym zwiastunem przełomu życiowego jest odczucie braku wsparcia ze strony najbliższych i braku zrozumienia. Kiedy konfrontowałam się w tym czasie z moimi ciężarami miałam mnóstwo znajomych, tak zwanych przyjaciół. Miałam blisko rodzinę, która mnie wspierała, a pomimo tego wewnątrz czułam ogromną pustkę. Mówiłam o moich przemyśleniach a inni dziwnie się przyglądali, jakbym mówiła o niebieskich żyrafach. Tak więc poczucie osamotnienia, poczucie braku zrozumienia to kolejne symptomy.
- Dalej czas nadchodzących zmian to momenty, w których niemalże wszystko podajemy w wątpliwość. Nie ufamy temu co inni twierdzą i mówią a nasze dogmaty, w które wierzyliśmy zostają obalone całkowicie, poprzez ciąg niezrozumiałych dla nas, pozbawionych sensu wydarzeń.
- Kolejną oznaką nadchodzących zmian bywa bardzo często choroba. To nie jest grypa, przeziębienie, ale najczęściej choroba nowotworowa lub trudna do zdiagnozowania i wyleczenia. Ci, którzą zajmują się psychosomatyką i uzdrawianiem – również szamani -twierdzą, że zmiany objawiające się w ciele to ostatni z poziomów, który zmusza nas do zajęcia się sobą i swoim ciałem. Choroba jaka się pojawia nie musi dotykać nas. Często tym czynnikiem który przewartościowuje całkowicie nasze myślenie jest choroba ukochanej osoby, rodzica, współmałżonka lub to, co chyba najgorsze – dziecka.
- Zmiany zwiastują pojawiające się sny. Nagle zaczynamy je pamiętać lub po prostu miewać. Dusza w ten sposób komunikuje się na poziomie subtelnym, a nasz mózg szuka rozwiązań w przestrzeni energetycznej. Sny miewałam już jako dziecko. Mama mówiła, że kiedy zmarła prababcia z którą mieszkaliśmy wskazywałam na krzesło, na którym siadała i mówiłam „baba”. W dzieciństwie już byłam otwarta na świat subtelny, który dla większość z nas jest zakryty. Ale gdy przechodziłam wówczas moją transformację, sny stały się wyraźne, pełne symboli i bardziej świadome. Zresztą do dziś tak jest.
- Synchroniczność – w czasie przygotowań do nadejścia nowego świtu zauważamy synchronie, nawet bez udziału naszych myśli. Często miałam wrażenie, że moja dusza zaaranżowała spotkanie z terapeutą, naprowadziła jak kompas na książkę rozwoju duchowego lub włączyła piosenkę, której z mężem nie słuchaliśmy od lat. Zaczęły pojawiać się godziny 11:11, 4:44. Nagle cały świat zaczął mówić symbolami. Drzewa ustawione równo sygnalizowały idealny czas i miejsce. Ten jeden moment, który się nie powtórzy.
Wszechświat nie przestał mówić. Bóg nie zamilkł. Nadal upomina, czasem kołysze. Czas i intensywność ciemności zależy od oporu w nas, aż w końcu następuje całkowity rozpad: pracy, związku, rodziny, zdrowia, relacji i przede wszystkim przekonań i naszych wyobrażeń o istnieniu jakichkolwiek półśrodków i półprawd, które kuszą by zastosować, by obejść to, co ma nadejść.
Moi kochani! To najważniejsze i niektóre z czynników zapowiadających transformację. Wobec tych zewnętrznych czynników, które wymieniłam, często odczuwamy przygnębienie, smutek, beznadzieję lub brak chęci do życia.
A stan ten nazywa się CIEMNĄ NOCĄ DUSZY, którą wielu myli z depresją.
Sama ulegałam złudzeniu, że od dzieciństwa zmagam się z depresją. Choć prawdą jest, że niejednokrotnie te dwa stany współistnieją i łatwo można pomylić jeden z drugim. Należy zachować czujność kochani i nie pozostawać obojętnym na żaden ze stanów, bowiem depresja jest ciężką chorobą, która zignorowana prowadzić może również do tragedii.
Ciemna noc duszy a depresja
Jaka jest różnica pomiędzy ciemną nocą a depresją? Kiedy wokół mnie szalała burza zmian, kiedy mój świat rozpadał się na kawałki, to wewnątrz była ta nieprzenikniona pewność, że wszystko dzieje się dla dobra mej duszy. W tej ciemności, przez powłoki cierpienia przebijała się maleńka wiązka światła. Depresja pogrąża nas w całkowitej ciemność i beznadziei. Nie mamy sił, by rano wstać, dbać o higienę, nie mówiąc o innych obowiązkach, pracy, zachowaniu relacji. Kiedy jesteśmy pogrążeni w ciemnej nocy, nie zaniedbujemy swych obowiązków w takim stopniu jak podczas depresji. Rozważania te nie są tematem do dzisiejszego spotkania, dlatego tylko sygnalizuję je.

Ciemna noc duszy u Jana od Krzyża
Pięknie i zarazem przejmująco opisuje ten stan Jan od krzyża, który zmagał się ze swoimi demonami, bo kochani ciemnanoc duszy ma pomóc nam odkryć nasze osobiste demony i lęki.
Dusza w tym stanie pozostaje tak bezbronna jak więzień zamknięty w głębokiej ciemnicy, mający w dodatku ręce i nogi skrępowane kajdanami. Nie może się poruszyć ani nic ujrzeć, ani z nieba ani z ziemi odczuć żadnej ulgi, dopóki duch nie będzie już na tyle subtelny, i prosty, i delikatny, aby mógł się stać jednym z Duchem Bożym
Noc duszy ma nas oczyścić z iluzji i fałszywego postrzegania Boga, od traktowania go jako pana spełniającego nasze zachcianki. Noc duszy ma pozbawić nas złudzenia, że po odmowie i ucieczce od lęków spokojnie powrócimy do naszego spokojnego świata. Kiedy ogarnia nas ciemność to po to, aby w tym ogromnym cierpieniu odnaleźć światło, prowadzące do odkrycia Boga jako tego, który nieustannie prowadzi nas do spełnienia naszego przeznaczenia.
W tych trudnych latach kiedy odchodził mąż, gdy dzieci zadawały pytania o śmierć, gdy zdrowa i bezsilna nie mogłam nic zrobić poza modlitwą, otuchą były moje słowa skierowane do Boga.
„Wszystko dzieje się dla mego najwyższego dobra. Ufam i wierzę, że wszystkie okoliczności, wydarzenia, spotkania układają się dla mego dobra. Dla najwyższego dobra, zgodnego z moim powołaniem i przeznaczeniem mej duszy”.

Co o tym myślisz?